..::  ŚLADAMI SIOSTRY FAUSTYNY  ::.
..::  Łódź 2011  ::.

   
5-7.09.2011 r.


      Kończąc zeszłoroczną wrześniową pielgrzymkę po Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej żegnaliśmy się mówiąc - do zobaczenia za rok! Rok minął w mgnieniu oka. I oto nasi organizatorzy wywiedli nas na szlak prowadzący w rodzinne strony skromnej, ale niebywale silnej duchem i wiarą szczerej wielbicielki i propagatorki kultu Miłosierdzia Bożego- św. Siostry Faustyny.
      Wszystko zaczęło się tradycyjnie w poniedziałkowy poranek 5 września br. Już przed wyznaczonym czasem zbiórki byliśmy zwarci i gotowi. Żałowaliśmy, że nie wszyscy zeszłoroczni pątnicy wyruszą z nami. Pan Paweł ze swoja maszyną pojawił się u stóp kościoła - punktualnie. Obecność sprawdzona, Wielebny zasiadł obok kierowcy, zatem w drogę.
      Ruszamy śpiewając Kiedy ranne wstają zorze by uczcić nowy, piękny dzień jakim obdarzył nas Najwyższy. Potem modlitwa i podziękowanie za wszelakie dobra i łaski jakie na nas spływają oraz prośba o opiekę i wsparcie w drodze. Bolek rozdał program pielgrzymki i krótko omówił pierwszy etap, oraz najważniejsze wydarzenia z życia s. Faustyny, odwołując się do Jej Dzienniczka. Wielu z nas było zdziwionych na wiadomość, że zatrzymamy się w Kiekrzu, Domu Zgromadzenia Sióstr M.B.M. Mieszkamy tak blisko, a nie znamy tego miejsca! Udajemy się do kaplicy. Z wielkim zainteresowaniem słuchamy opowieści o S. Faustynie, która przebywała w Kiekrzu od 7 lipca do pażdziernika 1929 r., zastępując w pracach kuchennych chorą siostrę. Czas się zatrzymał. Aż wierzyć się nie chce, że my tu siedzimy i modlimy się o pomyślność pielgrzymkowego wyjazdu. Może na moim miejscu, lub p. Marysi, czy proboszcza siedziała ta młoda siostra, tak słaba, że aż wymagająca Bożej pomocy przy wykonywaniu codziennych prac? Po modlitwie wyruszyliśmy nad jezioro, szlakiem S. Faustyny. To tu po raz pierwszy ujrzała Pana Jezusa i usłyszała, że jest jego oblubienicą, i że dla niej stworzył tę piękność, a także to, iż czeka ją wielka nagroda w wieczności. To także nieprawdopodobne iść i oglądać te miejsca, w których tak niedawno była Święta. Wydaje mi się, że Ona nadal tu jest, że patrzy na nas. Dziękując Siostrom wsiadamy do autobusu i ruszamy na zachód, w kierunku Dąbia.

      Po 3 godzinach jazdy zatrzymujemy się przed prostą, niewielką sylwetką klasycystycznego (zbudowanego w 1859 r.) kościółka pw. św. Kazimierza, w Świnicach Warckich. Przed nim Krzyż, a nad portalem wizerunek Sekretarki Miłosierdzia Bożego i napis: „Sanktuarium urodzi i chrztu św. Siostry Faustyny w Świnicach Warckich”. Wchodzimy do wnętrza, które swą harmonia i ładem zachęca do modlitwy. Witraże okalające kościół potęgują jeszcze ten modlitewny nastrój. W ołtarzu głównym obraz Miłosierdzia Bożego. Na łuku tęczowym dostrzegamy wielki napis: „Wybranko moja, udzielę ci jeszcze większych łask, abyś była świadkiem przez całą wieczność miłosierdzia mojego”. Te słowa usłyszała S. Faustyna w 1935 r., gdy dziękowała za łaskę uzdrowienia matki. Kościelna chrzcielnica pamięta dzień 27.09.1905 r., kiedy to została ochrzczona dwudniowa Helenka. Jest tu i konfesjonał, przy którym spowiadała się przed I Komunią Św. W sanktuarium są też relikwie św. S. Faustyny Uczestniczymy we Mszy św. celebrowanej przez ks. Marka Kaisera. Żarliwie modlimy się. Oddajemy Jej hołd przez ucałowanie relikwii. Z trudem opuszczamy świątynię, udając się na posiłek by po nim dotrzeć do oddalonego o 2 km Głogowca. Tu znajduje się odrestaurowany dom - muzeum, w którym urodziła się Helenka, jako trzecie z dziesięciorga dzieci Stanisława i Marianny Kowalskich. W ogrodzie, na jednym z drzew owocowych była kapliczka, przed którą modliła się mistyczka z Głogowca, która w wieku 7 lat słyszała głos Boga, wzywającego Ją do życia doskonałego. Po zwiedzeniu domu, odmówiliśmy w izbie mieszkalnej Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Często odmawiam koronkę, ale ta była inna. Kiedy przymknęłam oczy, a ręce spoczywały na paciorkach różańca odniosłam wrażenie, że klęcząca obok mnie Siostra Zgromadzenia Sióstr MBM to właśnie św. S.Faustyna. A całe to skromne pomieszczenie promieniowało jakąś niespotykaną energią i powodowało szybsze uderzenie serca. Ociągałam się z opuszczeniem tego domostwa, bo czułam się w nim bezpiecznie.

      Jeszcze długo, jadąc autokarem do Tumu miałam przed oczami ten sielski zakątek. Dopiero widok przeogromnej romańskiej archikolegiaty - zamazał ten obraz. Największy romański kościół w Polsce został wybudowany na fundamentach opactwa NMP powstałego w 1000 r. Przed przepięknym portalem, cudownie zachowanym spotykamy się z proboszczem- ks. kan. Pawłem Olszewskim, pasjonatem i historykiem w jednej osobie, który ze znawstwem i swadą przybliża nam dzieje tej perły architektonicznej. W jej wnętrzu znajduje się wiele cennych zabytków, z których najbardziej godna wymienienia jest zachowana w całości dziesięciowieczna chrzcielnica. Pełni wrażeń, nie bez komplikacji docieramy do uroczo położonego miejsca zakwaterowania w Łagiewnikach łódzkich, uprzednio dziękując Bogu za wszystkie dobrodziejstwa, którymi nas obdarzył w tym dniu. Po spożytej w hotelu obiadokolacji jeszcze długo rozmawialiśmy o przeżyciach minionego dnia.

      Drugi dzień pielgrzymki toczy się w Łodzi - mieście, któremu patronuje od 2005 r. św. S.Faustyna. To tu, służąc w zamożnych domach zarabiała na własne utrzymanie pomagając w ten sposób rodzicom. To tu, w katedrze, w 1924 r. usłyszała słowa Boga przynaglające Ją do wstąpienia do klasztoru. Po śniadaniu ruszyliśmy do bazyliki archikatedralnej pw. św. Stanisława Kostki. Z wielkim przejęciem uczestniczyliśmy we Mszy św. celebrowanej przez naszego proboszcza, ks. Marka. Nasz śpiew brzmiał gromko w tej pięknej, bogatej neogotyckiej budowli. Po Mszy św. oczy same kierowały się w stronę czterdziestoletniego obrazu Matki Bożej Nieustającej Pomocy, czy najstarszego w archikatedrze, wykonanego w 1907 r. wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej. Wikariusz ks. Przemysław Góra z dumą oprowadzał nas po światyni, zwracając naszą uwagę m.in. na ołtarz Matki Bożej Różańcowej ufundowany w 1912 r., a wykonany w pracowni słynnego Ferdinanda Stufleszera w Tyrolu. Ukazuje Matkę Bożą z Dzieciątkiem siedzącym na tronie i przekazującą różaniec jego czcicielom: św. Dominikowi i św. Katarzynie.

Następnie z przewodniczką, p. Elżbietą Pędziwiatr poznawaliśmy Łódź, idąc śladami wielkich fabrykantów. Zwiedziliśmy domy robotnicze na Księżym Młynie, a także rezydencje bogatych właścicieli fabryk, jak Pałac Karola W.Scheblera ze znajdującym się we wnętrzach Muzeum Kinematografii. Spacerowaliśmy słynną ulica Piotrkowską ze stojącymi na niej pomnikami, np. Ławeczką Tuwima, Fortepianem Rubinsteina. Podziwialiśmy Aleję Gwiazd i oglądaliśmy tylko niektóre ze 160 pałaców, jakie znajdują się w Łodzi.

Po krótkiej przerwie na „Petrynie” udaliśmy się na największy w Europie Cmentarz Żydowski- zajmuje obszar 41 ha. Powstał w 1892 r., a zawiera dziś około 160 tys. nagrobków. Są wśród nich prawdziwe dzieła sztuki i architektury wznoszone przez Poznańskich, Jarocińskich, Silbersteinów i in. Są groby znanych lekarzy, adwokatów, kupców oraz rozległe pole grzebalne ofiar getta. Byłam pod ogromnym wrażeniem przedzierając się prawie przez zarośnięte alejki i patrząc na często zniszczone przez czas macewy. Zaciekawił mnie sposób kopania grobów, cały rytuał grzebania zmarłych (twarzą ku wschodowi) i zwyczaj pozostawiania kamieni na grobie. Jakże inaczej wyglądają nasze cmentarze. Ale czy ten przepych na nich jest konieczny?

Manufaktura to ostatni punkt na naszej wędrówce po Łodzi. Jest to ogromne centrum kultury, rozrywki i handlu. Tworzy je unikalny na skale polską i europejską projekt rewitalizacji, łączącej w sobie nowoczesne formy i architekturę z odnowionymi XIX-wiecznymi budynkami dawnej fabryki Poznańskich. Na 27 ha znajduje się rynek z fontannami - miejsce koncertów, festynów, imprez oraz różne muzea, sklepy (około 300), kręgielnia, kino, kawiarnie,...Widać tu rozmach i na każdym kroku nowoczesność. Zmęczeni wędrówką po zatłoczonym mieście, z radością wracamy do naszego cichego i sympatycznego miejsca noclegowego. Pozostawiając za sobą wielkomiejski zgiełk śpiewamy pieśni ku czci Boga i modlitwą dziękujemy za dzień pełen wrażeń.

Po wieczornym deszczu, ranek przywitał nas rześki i słoneczny. Po krótkiej modlitwie zaczęliśmy spożywać dary stołu, by o godz. 9.00 wyruszyć do Uniejowa. Czekają nas kąpiele wodne w gorących źródłach solankowych (25-30 st.C.). Źródła solankowe wydobywa się z głębokości ca 2000 m. Baseny termalne czynne są cały rok. Oferują kąpiele pod gołym niebem w leczniczej solance. Są też kąpiele różane i czekoladowe w średniowiecznych baliach. Obiekt jest ciekawie wkomponowany w krajobraz nadwarciański z malowniczym widokiem na XIV-wieczny zamek, zaliczany do najciekawszych pod względem architektonicznym i historycznym zabytków ziemi łódzkiej. Po pobycie w tym nowoczesnym kompleksie termalno- basenowym udaliśmy się na obiad. Później zwiedziliśmy jeszcze zamek i okalający go park. Wraz z przewodniczką weszliśmy na wieżę zamkową, by móc się rozkoszować pięknem roztaczającym się wokół niej.

      Pełni wrażeń, wypoczęci, zrelaksowani wsiedliśmy do autokaru. Śpiewając pieśni, modląc się dotarliśmy do Poznania, gdzie wyjątkowy korek przywołał nas do rzeczywistości. O czasie byliśmy jednak na Wzgórzu św. Wojciecha. Dzięki Bogu i dobrym ludziom możemy marzyć o następnej pielgrzymce - za rok.
                                                (Małgorzata Parnasow)